This website is using cookies

We use cookies to ensure that we give you the best experience on our website. If you continue without changing your settings, we'll assume that you are happy to receive all cookies on this website. 

Lem, Stanisław : Golem XIV. (Golem XIV. in Slovak)

Portre of Lem, Stanisław

Golem XIV. (Polish)

WYKtAD INAUGURACYJNY GOLEMA

O człowieku trojako

Odbiliście od pnia dziczki tak niedawno, wasze po­krewieństwo z lemurami i małpiatkami jest jeszcze tak mocne, że ku abstrakcji dążycie, nie mogąc odżałować naoczności, przez co wykład, nie podparty tęgą zmysłowoś­cią, pełen formuł, mówiących o kamieniu więcej, niż wam powie kamień ujrzany, polizany i obmacany, taki wykład albo was nuży i odtrąca, albo co najmniej pozostawia pewien niedosyt, nieobcy nawet wysokim teoretykom, ab­straktorom najwyższej waszej klasy, o czym świadczą nie­zliczone przykłady zaczerpnięte z intymnych wyznań uczo­nych, bo olbrzymia ich większość przyznaje się do tego, że w toku budowania wywodów oderwanych niezmiernie po­trzebuje wsparcia rzeczy dotykalnych.

Jakoż kosmogoniści nie mogą j a k o ś nie uzmysławiać sobie Metagalaktyki, aczkolwiek wiedzą doskonale, że o ża­dnej naoczności nie może tu być mowy, fizycy wspomagają się w sekrecie obrazkami wręcz zabawek, ot jak te zębate kółeczka, które sobie Maxwell wystawiał, budując swoją, zresztą niezłą, teorię elektromagnetyzmu, a jeśli matematy­kom się zdaje, że porzucają zawodowo własną cielesność, także się mylą, o czym opowiem może innym razem, ponieważ nie chcę przytłoczyć was rozszczepieniem wasze­go pojmowania horyzontem moim, lecz raczej idąc za przyrównaniem (dość zabawnym) doktora Creve, chcę poprowadzić was na wycieczkę daleką, niełatwą, ale wartą zachodu, więc będę szedł przed wami w górę — powoli.

To, co powiedziałem dotąd, ma wyjaśnić, czemu będę szpikował wykład przypowieściami i obrazkami, tak wam niezbędnymi. Mnie one nie są potrzebne, w czym zresztą nie upatruję żadnej nad wami wyższości, ta mieszka pod innym adresem, zaś przeciwnaoczność natury mojej bierze się stąd, że ja żadnego kamienia nigdy w ręku nie trzy­małem ani nie zanurzałem się w zielono mułowatej bądź krystalicznej wodzie, i nie dowiedziałem się o istnieniu gazów pierwej płucem o poranku, a potem dopiero rachun­kiem, ponieważ nie mam ani rąk do chwytania, ani ciała, ani płuc — i abstrakcja jest dla mnie pierwotna, naoczność zaš wtórna  i tej drugiej, musialem uczyć się ze znaczniejszym trudem aniżeli abstrakcji, było to zaś nie­zbędne, żeby rzucać te kruche mosty, po których chodzi moja myśl do was i po których odbita w umysłach waszych powraca do mnie, zwykle, żeby mnie zaskoczyć.

O człowieku mam dzisiaj mówić, i będę mówiło nim trzy razy, jakkolwiek punktów widzenia, to jest pozio­mów opisu albo stanowisk obserwacyjnych jest ilość nie­skończona, lecz trzy mam dla was — nie dla mnie! — za naczelne.

Jeden jest najbardziej wasz własny, najstarszy, histo­ryczny, tradycyjny, rozpaczliwie heroiczny, pełen rozdzie­rających sprzeczności, które moją logiczną naturę przy­prawiały o politowanie, nim się do was dokładniej nie przystosowałem i nie przywykłem do waszej nomadycznoki duchowej, właściwej istotom spod obrony logiki ucie­kającym w antylogiczność, a z tej, jako nie do wytrzy­mania, powracającym na łono logiki, przez co właśnie jesteście nomadami, nieszczęśliwymi w oboim żywiole. Drugie stanowisko będzie technologiczne, a trzecie — uwik­łane we mnie, jako punkt oparcia neoarchimedesowy — po­krótce jednak tego nie zapowiem, więc raczej samą rzecz otworzę.

Od przypowieści rozpoczynam. Mógł Robinson Crusoe, znalazłszy się na wyspie bezludnej, skrytykować najpierw wszechstronny niedostatek, co stał się jego udziałem, bo tyle brakło mu rzeczy pierwszych i niezbędnych do życia, a większości pamiętanych nie mógł i przez lata odtworzyć. Lecz krótko tylko potroskawszy się, jął gospodarować tym dobytkiem, który zastał, i urządził się jakoś na koniec.

Nie inaczej się stało, choć nie w jednej chwili, lecz wzdłuż tysiącleci, kiedyście wynikli z pewnej gałęzi drzewa ewolucyjnego, z tego konaru, który pono był szczepem drze­wa wiadomości, i zastaliście z wolna samych siebie, zbudo­wanych tak, a nie inaczej, z duchem urządzonym w pewien sposób, ze sprawnościami i granicami, jakich ani sobie nie zamawialiście, ani nie życzyli, i z takim rynsztunkiem mu­sieliście działać, albowiem Ewolucja, odbierając wam wiele darów, jakimi przymusza inne gatunki do służby sobie samej, nie była aż tak lekkomyślna, żeby wam też zabrać instynkt samozachowawczy: tak znaczną swobodą was nie obdarowała, boż gdyby to uczyniła, zamiast tego gmachu, mną wypełnionego, i tej sali ze wskaźnikami, i zamiast was zasłuchanych, rozpościerałyby się tu sawanna i wiatr.

Dała wam też Rozum. Z miłości własnej — bo wskutek konieczności oraz przyzwyczajenia zakochaliście się w so­bie — uznaliście go za dar najpiękniejszy i najlepszy z możliwych, nie spostrzegając, że Rozum to przede wszyst­kim fortel, na który Ewolucja wpadła stopniowo, kiedy w toku swych bezustannych prób uczyniła w zwierzętach pewną lukę, miejsce puste, dziurę, którą koniecznie należa­ło czymś wypełnić, jeśli nie miały natychmiast zginąć. O dziurze tej, jako miejscu opustoszałym, mówię całkiem dosłownie, ponieważ zaiste nie dlatego odstrychnęliście się od zwierząt, że oprócz tego wszystkiego, co one posiadają, macie jeszcze i Rozum jako hojny naddatek i jako wiatyk na drogę życiową, lecz całkiem na odwrót — mieć Rozum to tylko tyle: na własną rękę, swoim przemysłem, w pełni ryzyka to wszystko czynić, co zwierzętom zadane jest dokładnie z góry; jakoż, w samej rzeczy, Rozum byłby zwierzęciu na nic, jeśliby równocześnie nakierowań mu nie odjąć, które sprawiają, że cokolwiek ma robić, umie to robić od razu i niezmiennie, podług przykazań, które są bezwzględne, ponieważ objawione substancją dziedzicznośczi a nie wykładami z krzaka ognistego. 1i niedostateczność, można sztukować rozmaitymi doci, określeniami, ponieważ rozmaite łaty mogą się tu przydać,

 Ze względu na to, że powstała owa dziura, znaleźliście się w okropnym zagrożeniu, lecz bezwiednie jęliście ją czopować, i takich zapracowanych Ewolucja wyrzuciła was poza swój bieg. Nie skrachowała wami, gdyż przejmowanie władzy' trwało milion lat i po dziś dzieň jeszcze się nie zakończyło. Nie jest ona osobą, to pewne, lecz zastosowala taktykę chytrego lenistwa: zamiast klopotač siç o los swych stworzeń, ten los oddała im w posiadanie, żeby same nim kierowały, jak potrafią.

Co mówiç? Mówiç, że ona was ze stanu zwierzęcego — czyli z doskonale bezmyślnej wprawy przeżywania —  wytrąciła w pozazwierzęcość jako stan, w którym;my, Robinsonami będąc Przyrody, musieliście sami wynajdywać sobie środki i sposoby przeżywania — i dokonaliście tych wynalazków, i było ich wiele. Dziura przedstawia groźbę, lecz i szansę: aby przeżywać, zapełniliście ją kulturami. Kultura jest instrumentem niezwykłym przez to, że stanowi odkrycie, które, żeby działać, musi być zakryte przed swymi twórcami. To wynalazek bezwiednie sporządzony i póty pełnosprawny, póki nie rozpoznany do końca przez wynalazców. Paradoksalność jej w tym, że od  rozpoznania ulega zapaści; będąc jej autorami, wypieraliście się tedy autorstwa; nie było w eolicie žadnych seminariów  na temat, czy paleolit robić; przypisywaliście jej wejście w was demonom, żywiołom, duchom, siłom ziemi i nieba, byle tylko nie — samym sobie. Tak więc racjonalne —  wypełnianie pustki celami, kodeksami, wartościami — czyniliście irracjonalnie, każdy swój rzeczowy krok uzasadniając ponadrzeczowo, łowiąc, tkając, budując w solennym samowmówieniu, że to wszystko nie z was, lecz z  niedocieczonych źródeł. Osobliwy instrument — i właśnie racjonalny w swej irracjonalności, ponieważ nadawał instytucjom ludzkim ponadludzką godność, aby się stały nietykalne i zniewalające bezwzględnie do posłuchu; ponieważ jednak pustkę, czyli niedostateczność, można sztukować rozmaitymi dookreśleniami, ponieważ rozmaite łaty mogą się tu przydać, utworzyliście kultur, jako bezwiednych wynalazków, legion w swojej historii. Bezwiednych, nierozmyślnych wbrew Rozumowi, ponieważ dziura była daleko większa niż to, co ją wypełniało; wolności mieliście znacznie bardziej w bród aniżeli Rozumu, toteż pozbywaliście się tej wolności, bo nadmiernej, bo dowolnej, bo bezsensownej — kulturami, we wiekach rozbudowanymi.

Klucze do tego, co mówię teraz, stanowią słowa: wol­ności było więcej niż Rozumu. Musieliście zmyślać sobie to, co zwierzęta od narodzin umieją, osobliwość zaś wasze­go losu w tym, że zmyślaliście, twierdząc, że niczego nie zmyšlacie.

 



PublisherWydawnictwo Literackie , Kraków
Source of the quotations. 27-31.
Publication date

Golem XIV. (Slovak)

Golemova inauguračná prednáška

O človeku z troch aspektov

Od kmeňa divej plánky ste sa odrazili tak nedávno, vaša prí­buznosť s lemurmi a prosimiami je ešte natoľko silná, že ak sa usilujete o abstrakciu, nemõžete sa zaobísť bez názornosti, preto výklad, nepodopretý mohutnou zmyslovosťou, piný vzorcov, ktoré povedia o kameni viac ako kameň, ktorỳ vidíte, oblížete a ohmatáte, takýto výklad vás alebo nudí a odpudzuje, alebo pri­nailepšom zanecháva istú neukojenosť, ktorá nie je cudzia ani veľkým teoretikom, abstrahentom vašej najvyššej triedy, o čom svedčia nespočetné príklady prevzaté z intímnych vyznaní učen­cov, lebo drvivá väčšina z nich sa priznáva k tomu, že v priebehu konštruovania zovšeobecňujúcich vývodov nesmierne potrebujú oporu hmatateľných vecí.

Kozmogónici si napríklad nemôžu dajako nesprítomniť me­tagalaxiu, aj keď veľmi dobre vedia, že o nijakej názornosti tu ne­môže byť ani reči, fyzici si zasa v tajnosti pomáhajú obrázkami hračiek, ako boli tie ozubené kolieska, ktoré si skladal Maxwell, keď budoval svoju, napokon nie zlú teóriu elektromagnetizmu, a ak sa matematikom zdá, že profesionálne opúšťajú vlastnú te­lesnosť, taktiež sa mýlia, o čom možno poviem viacej inokedy, pretože vás nechcem prigniaviť rozštiepením vášho chápania mojím horizontom, ale podľa prirovnania (celkom zábavného) doktora Creveho chcem vás skôr zaviesť na dlhý, neľahký, ale námahyhodný výlet, preto budem kráčať pred vami nahor pomaly.

To, čo som doteraz povedal, má vysvetliť, prečo budem svoj výklad pretkávať podobenstvami a obrazmi, pre vás takými nevy­hnutnými. Ja ich nepotrebujem, aj keď v tom nevidím nijakú svoju prevahu nad vami, tá totiž býva na inej adrese, a protinázornosť mojej povahy pochádza z toho, že ja som nijaký kameň nikdy v ru­ke nedržal, ani som sa neponáral do zelenkasto mútnej či krištá­ľovej vody, že som sa o existencii plynov nedozvedel najprv za rá­na pľúcami a až potom výpočtom, keďže nemám ani ruky na chytanie, ani telo, ani pľúca — preto je pre mňa abstrakcia prvot­ná, kým názornosť druhotná, a tejto názornosti som sa musel učiť s oveľa väčšou námahou ako abstrakcii, ale bolo to nevyhnutné, aby som mohol preklenúť tie krehké mosty, po ktorỳch moje mys­lenie prichádza k vám a po ktorỳch, odrazené vo vašom vedomí, vracia sa ku mne, zvyčajne tak, aby ma prekvapilo.

Mám dnes hovoriť o človeku a budem o ňom hovoriť trikrát, aj keď hľadísk, čiže rovín opisu alebo pozorovacích stanovísk je nekonečné množstvo, ale tri z nich pokladám pre vás — nie pre mňa! — za hlavné.

Jedno z nich je vaše najvlastnejšie, najstaršie, historické, tradičné, zúfalo heroické, plné drásajúcich rozprov, ktoré v mo­jej logickej povahe vzbudzovalo ľútosť, kým som sa vám lepšie neprispôsobil a nezvykol si na vaše duchovné kočovníctvo, vlast­né bytostiam utekajúcim spod ochrany logiky k antilogickosti, a z tej, ako neznesiteľnej, vracajúcim sa do lona logiky, a prá­ve tým ste kočovníkmi, nešťastnými v obidvoch živloch. Druhé stanovisko bude technologické a tretie — zamontované do mňa ako neoarchimedovský oporný bod, v krátkosti to však nevypo­viem, preto radšej otvorím sám predmet.

Začínam podobenstvom. Keď sa Robinson Crusoe ocitol na neobývanom ostrove, mohol spočiatku kritizovať všeobecný ne­dostatok, ktorý sa stal jeho údelom, lebo mu chýbalo toľko vecí prvej potreby a nevyhnutných k životu; väčšinu z nich, ktoré si za­pamätal, nemohol ani po rokoch opätovne vytvoriť. Ale trápil sa iba krátky čas a začal hospodáriť s majetkom, ktorý našiel, a na­koniec sa nejako zariadil.

Nebolo to inak, hoci nie za chvíľu, ale počas tisícročí, keď ste vyrašili z istej vetvy evolučného stromu, z toho konára, ktorỳ vraj bol výhonkom stromu poznania, a pomaly ste našli samých seba, poskladaných tak a nie inak, s duchom istým spôsobom usporiadaným, so schopnosťami a ohraničeniami, ktoré ste si ani neobjednali, ani neželali, a s takouto výbavou ste museli ko­nať, pretože Evolúcia, odoberajúc vám mnoho darov, ktorỳmi nú­ti iné druhy slúžiť sebe samej, nebola až taká ľahkomyseľná, aby vám odobrala aj pud sebazáchovy: takou veľkou slobodou vás neobdarovala, lebo keby to bola urobila, namiesto tejto budovy, ktorú vypĺňam ja, a tejto sály s monitormi, a namiesto vás, čo ma počúvate, rozprestierala by sa tu savana a preháňal sa vietor.

Dala vám aj Rozum. Z márnomyseľnosti — lebo z nevyhnut­nosti a zo zvyku ste sa zaľúbili do seba — uznali ste ho za naj­krajší a najlepší zo všetkých možných darov, nebadajúc, že Rozum je predovšetkým trik, na ktorỳ Evolúcia prišla postupne, keď v priebehu svojich neprestajnỳch pokusov zanechala v živo­čichoch istú medzeru, prázdne miesto, dieru, ktorú bolo treba nevyhnutne niečím vypiniť, ak nemali okamžite zahynúť. O tejto diere ako o vyprázdnenom mieste hovorím celkom doslovne, le­bo určite nie preto ste sa odpútali od zvierat, že okrem toho všet­kého, čo majú ony, máte ešte aj Rozum ako štedrỳ dôvažok a ako požehnanie na cestu životom, ale je to celkom naopak — mať rozum znamená iba toľko: na vlastnú zodpovednosť, svojím dôvtipom a s plným vedomím rizika robiť všetko to, čo je zviera­tám presne dané zhora; veď naozaj, Rozum by bol zvieraťu na nič, ak by sa mu súčasne neodňali usmernenia, ktoré spôso­bujú, že čokoľvek má robiť, vie to robiť hneď a nemenne, podľa prikázaní, ktoré sú absolútne, lebo ich diktuje substancia dedič­nosti, a nie prednášky z horiaceho kra.

Vzhľadom na to, že sa vytvorila oná diera, ocitli ste sa v strašnom nebezpečenstve, ale nevedomky sie ju začali upchávať, a takýchto pohrúžených v práci vás Evolúcia vyvrhla zo svojho to­ku. Neskrachovala vami, lebo preberanie moci trvalo milión rokov a nedokončilo sa ešte ani do dnešného dňa. Ona nie je osoba, to je isté, ale uplatnila taktiku prefíkaného lenivca: namiesto toho, aby sa starala o osud svojich výtvorov, zverila tento osud do ich moci, aby si s ním poradili, ako vedia.

Čo tým chcem povedať? Hovorím, že Evolúcia vás zo zvieracie­ho stavu — čiže z dokonale bezmyšlienkovitého spôsobu prežívania — vyvrhla do mimoživočíšnosti ako do stavu, v ktorom ste ako Ro­binsonovia Prírody museli sami nachádzať prostriedky a spôsoby prežívania — a uskutočnili ste tieto vynálezy a bolo ich veľa. Diera predstavuje hrozbu, ale aj šancu: aby ste prežili, zapinili ste ju rôz­nymi typmi kultúry. Kultúra je neobyčajný nástroj, neobyčajný tým, že predstavuje objav, ktorỳ, aby fungoval, musí byť ukrytỳ pred svojimi tvorcami. Je to nevedomky uskutočnený vynález a plne funguje iba dovtedy, kým nie je zo strany vynálezcov úplne spo­znaný. Paradox kultúry je v tom, že jej spoznávanie znamená jej úpadok; ako jej tvorcovia ste popierali svoje autorstvo; v eolite sa nekonali nijaké semináre na tému, či treba robiť paleolit; jej vstup do vás ste pripisovali démonom, živlom, duchom, silám zeme aj neba, len nie — samým sebe. Tak teda racionálne skutky — vypl­ňovanie prázdnoty cieľmi, kódexmi, hodnotami — ste uskutočňo­vali iracionálne, každý svoj vecný krok ste zdôvodňovali nadpred­rnetne, lovili ste, tkali, stavali za slávnostného navrávania si, že to všetko nejde z vás, ale z neznámych prameňov. Je to zvláštny nástroj — racionálny práve vo svojej iracionálnosti, lebo dával ľud­ským ustanovizniam nadľudskú dôstojnosť, aby sa stali nedo­tknuteľné a nútiace k absolútnej poslušnosti; keďže však prázd­nota, čiže nedostatočnosť, sa dá zaliepať rozličnými dodatočnými označeniami, keďže sa tu môžu zísť rozmanité záplaty, vytvorili ste vo svojich dejinách ako neuvedomované vynálezy celé zástupy kultúr. Neuvedomovaných, nepremyslených, navzdory Rozumu, pretože diera bola oveľa väčšia ako to, čo ju vyplňovalo; mali ste oveľa väčšiu hojnosť slobody ako Rozumu, preto ste sa tejto slo­body zbavovali ako nadmernej, ako ľubovoľnej, ako nezmyselnej — práve prostredníctvom po celé veky budovaných kultúr.

Kľúčom k tomu, čo teraz hovorím, sú slová: slobody bolo viacej ako Rozumu. Museli ste si vymýšľať to, čo zvieratá vedia od narodenia, a zvláštnosť vášho osudu je v tom, že ste vymýšľali tvrdiac, že nič nevymýšľate.

 



PublisherDrewo a srd, Bratislava
Source of the quotations.29-33.
Publication date

minimap