Leśmian, Bolesław : Anioł,
Anioł, (Polish)Czemu leciał tak nisko ten anioł, ten duch, Sięgający piersiami skoszonego siana? Wiatr rozgarniał mu skrzydeł świeżący się puch, A od kurzu miał ciemne, jak murzyn, kolana...
Włos jego — hartowana w niekochaniu miedź! Oczy płoną, miłosnym nieskalane szałem! Snem wezbrała mu w skrzydłach niewiadoma płeć, Kiedy lecąc, sam siebie przemilczał swym ciałem...
Możem zbyt go zobaczył lub uwierzył zbyt, Bo w niechętnej zadumie przystanął w pół drogi... I znów w oczach mu błysnął nieczytelny świt, Gdy do lotu pierś prężył i prostował nogi.
Rosa mu jeszcze ziębła na wargach, a on Już piętrami swych skrzydeł ku niebu się wzbielił I ogrom ciała oddal bezmiarom na strwon, A jam się do niebiosów wówczas onieśmielił...
Odtąd gdy wchodzę z tobą w umówiony park, Gdzie światła księżycowe do stóp nam się łaszą W twych wargach szukam jego przemilczanych warg I nie wiem, co się dzieje z tą miłością naszą?...
|
Anjel (Slovak)Prečo ten anjel letel nizunko až strach, dotýkajúc sa hruďóu skoseného sena? Vietor mu rozfukoval páper na krídlach a nohy od prachu mal čierne po kolená.
Vlasy — meď, aká v neláske sa chodí kuť... Zrak, neskalený vášňou milovania — blčal! Ako sen vzdul mu krídla nepoznaný pud, a on sám seba krotil telom. letiac mlčal.
Snáď priliš som sa díval, chcel mu uveriť, pretože napol cesty zastal v zamyslení. A zas mu v očiach blysol tajupiný svit, keď vystrel prsia, nohy, na let pripravený.
Rosa mu ešte chladla na perách, no zas, už šmahmi svojich krídel ranné nebo bielil, nekonečnosti dával telo napospas, ja som sa však s ním vtedy vzlietnuť neosmelil...
Od toho dňa, keď v parku navečer nám mesiac svojím svitom obom nohy láska — na tvojich perách hľadám mĺkvosť jeho pier a pýtam sa a neviem: kde je naša láska?...
|