This website is using cookies

We use cookies to ensure that we give you the best experience on our website. If you continue without changing your settings, we'll assume that you are happy to receive all cookies on this website. 

Huelle, Pawel: Mercedes-Benz. Letters to Hrabal (Mercedes-Benz Z listow do Hrabala in English)

Portre of Huelle, Pawel

Back to the translator

Mercedes-Benz Z listow do Hrabala (Polish)

Mily pane Bohušku, a tak zase život udělal mimořádnou smyčku, Kochany panie Bohumilu, i znów życie zatoczyło niesamowitą pętlę, bo kiedy przypominam sobie ten mój pierwszy majowy wieczór, gdy przerażony i zupełnie roztrzęsiony siadłem po raz pierwszy za kierownicą małego fiata panny Ciwle, jedynej instruktorki w firmie Corrado - gwarantujemy prawo jazdy po najniższych w mieście cenach - jedynej kobiety w gronie tych pewnych siebie samców: byłych rajdowców i mistrzów kierownicy; kiedy więc zapinałem pas i ustawiałem wedle jej wskazówek lusterko wsteczne, aby za chwilę ruszyć małą, wąską uliczką na jedynce, by zaraz, po czterdziestu metrach stanąć na skrzyżowaniu, gdzie tylko wąska nitka powietrza jak niewidzialny korytarz lotniczy prowadziła pomiędzy tramwajami i rozpędzonym hukiem ciężarówek gdzieś na drugą stronę śródmiejskiego piekła, kiedy więc wyruszałem w tę pierwszą moją automobilową podróż, jak zwykle czując, że to wszystko nie ma najmniejszego sensu, bo przychodzi za późno i poniewczasie, gdy więc na samym środku tego skrzyżowania pomiędzy rozdzwonioną trzynastką, która hamowała nagle, a wielkim tirem, który jakimś cudem zdołał ominąć o włos małego fiata panny Ciwle, trąbiąc przy tym straszliwie niskim, przeraźliwie głośnym klaksonem podobnym do syreny okrętowej; słowem, gdy utknąłem na samym środku tego skrzyżowania, zaraz pomyślałem o panu i tych pańskich cudownych, lekkich, pełnych wdzięku lekcjach jazdy na motocyklu, kiedy to mając instruktora za plecami, a przed sobą torowisko i wilgotną kostkę bruku, dawał pan na tej jawie 250 ostro gazu, śmigał pan przez te praskie ulice i skrzyżowania najpierw w górę ku Hradczanom, a potem w dół, do Wełtawy, i cały czas nieprzerwanie, jakby natchniony przez jakiegoś motoryzacyjnego dajmoniona, opowiadał pan instruktorowi o tych cudownych maszynach z dawnych czasów, na których pański ojczym tyle miał wspaniałych wywrotek, stłuczek i katastrof; no więc gdy kierowca tira zatrzymał ostro tego swojego potwora ważącego kilkadziesiąt ton i zostawiwszy pojazd na środku jezdni, wyskoczył z szoferki i biegnąc do maluśkiego fiata panny Ciwle, wygrażał nam straszliwie pięścią, a właściwie, bliski z wściekłości samookaleczenia, pięścią tą okładał się po własnej głowie, kiedy więc widziałem jego twarz purpurową od furii i bólu przylepioną do szyby małego fiata panny Ciwle i zaraz obok niej drugą, też do szyby przyklejoną twarz motorniczego trzynastki, który podobnie jak kierowca tira porzucił swój pojazd i sprasowanych przy ostrym hamowaniu pasażerów, kiedy więc ujrzałem za przezornie już podkręconymi przez pannę Ciwle szybami fiata te dwie twarze, za którymi zaraz wyłaniały się następne, ponieważ kierowcy innych aut zablokowani przez stojący tramwaj i zatrzymanego tira również porzucali swoje samochody i biegli do nas, żeby na tym małym fiacie wyładować całą swoją złość za zatłoczone drogi, nieremontowane mosty, podwyżki cen benzyny i wszystko to, co dotknęło ich tak niedługo po upadku komunizmu, kiedy więc te twarze rodem z Boscha omal nie wtłoczyły pani instruktor i mnie w fotele jej małego fiata, który za nic nie chciał zapalić, powiedziałem do panny Ciwle zupełnie spokojnym głosem - a wie pani, moja babka Maria, kiedy w dwudziestym piątym roku uczyła się jazdy na citroënie, miała podobny przypadek, tyle tylko, że ten citroën stanął na przejeździe kolejowym i z prawej strony, czyli tam, gdzie siedział pan instruktor Czarzasty, nadjeżdżał już zza zakrętu pospieszny Wilno-Baranowicze-Lwów i pan Czarzasty bardzo szybko ocenił sytuację, i powiedział - panno Mario, wyskakujemy natychmiast albo giniemy - więc wyskoczyli - kontynuowałem - a ten pospieszny, chociaż hamował, sypiąc snopami iskier spod kół, to jednak staranował to piękne auto, więc stali tak obok polnego przejazdu: moja babka Maria i pan instruktor Czarzasty, patrząc na wielkie, coraz większe oczy maszynisty, który w całej tej kupie blachy, niklów, chromów, pluszu, dermy i stłuczonego szkła nie mógł jakoś dojrzeć zmiażdżonej głowy, obciętych nóg, czapki kierowcy czy choćby jednej plamki krwi i dopiero kiedy spojrzał nieco dalej, ujrzał, jak moja babka Maria i pan instruktor Czarzasty machają do niego przyjaźnie, i to była bardzo piękna scena - zbliżałem się do finału - bo za nimi przy tej polnej drodze stała kapliczka Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, wokół której wianuszek wiejskich kobiet i dzieci odprawiał właśnie majowe nabożeństwo, tak zatem pierwszy plan ze zmiażdżonym citroënem i sapiącą lokomotywą przechodził łagodnie w plan drugi, czyli chwytającego się za głowę maszynistę, za którym plan trzeci wypełniali uradowani moja babka Maria i pan instruktor Czarzasty, a wszystko to na tle dalekich, pofalowanych wzgórz z kapliczką Matki Boskiej Nieustającej Pomocy u stóp Karpat Wschodnich. - Boże, jak pięknie - panna Ciwle właśnie przesuwała się ostrożnie ponad moimi kolanami, a ja, delikatnie, pod jej pupą, wykonywałem podobny ruch, tyle że w przeciwną stronę - Boże, jak pan opowiada - ciagnęła, sprawdzając biegi i stacyjkę - tylko dlaczego w moim równoleglym układzie też nie działa, taaa, bardzo ciekawe - zapaliła wreszcie silnik i pokazując otaczającym nas kierowcom ów męski, nieprzyzwoity, haniebny znak środkowym palcem, ruszyła wreszcie wolno wśród ludzkiego szpaleru, mistrzowsko manewrując pomiędzy stłoczonymi ciałami naszych potencjalnych oprawców, którzy chcieli nas ubiczować na środku tego strasznego skrzyżowania, tej mojej pierwszej samochodowej golgoty.



Mercedes-Benz. Letters to Hrabal (English)

My dear Mr Hrabal, once again life has turned an extraordinary circle, for when I recall that evening in May, when for the first time I sat all scared and atremble behind the wheel of Miss Ciwle’s little Fiat - the only lady instructor at the Corrado driving school ("We guarantee a driving licence for the lowest price in town"), the only woman among all those self-important males: ex-rally drivers and racetrack aces; so, once I had fastened my seatbelt and positioned the rear-view mirror according to her instructions, to move off seconds later down a small, narrow street in first gear in order to stop at once, forty metres on, at the crossroads where only a narrow stream of air, like an invisible flight corridor, ran between the trams and the thundering lorries over to the other side of the city-centre inferno; so, as I set off on that very first car journey of mine, feeling as ever that the whole idea of learning to drive made no sense at all, because it was too late in life, and I’d already missed the moment; so, when right in the middle of the crossroads between the No 13 tram, bells clanging as it braked suddenly, and a great big TIR transporter lorry, which by some miracle managed to miss Miss Ciwle’s little Fiat by a hair’s breadth, while sounding its incredibly deep, piercingly loud horn like a battleship siren; so, when I stalled at the very centre of that crossroads, I immediately thought of you and those charming motorcycling lessons of yours, when with the instructor behind and the wet cobblestones ahead, you gave the 250cc bike a good dose of petrol and off you sashayed down those Prague streets and crossroads, first up the hill towards Hradčany, then down towards the Vltava, and the whole time, without ever stopping, as if inspired by the Muse of motorisation, you told the instructor about those wonderful vehicles of bygone days, on which your stepfather had so many fantastic spills and smashes; so when the driver of the TIR brought his ten-ton monster to a screeching halt and, leaving it in the middle of the roadway, jumped down from the cab and ran towards Miss Ciwle’s little Fiat, waving his fist at us in a threatening manner, and indeed, in his rage coming close to self-mutilation by pummelling his own head with it; so, when I saw his face, purple with fury and pain, pressed to the window of Miss Ciwle’s little Fiat, and right beside it another face, also pressed to the window, and belonging to the driver of the No 13 tram, who like the TIR driver had abandoned his vehicle and his passengers, sent flying by the sharp braking; so, when I saw those two faces through the Fiat windows, which with great foresight Miss Ciwle had already wound up, with yet more looming up behind them, because the drivers of other cars blocked by the tram and the TIR had also left their vehicles and run up to us now, to shower us in all their anger about traffic jams, broken bridges, rising petrol prices and everything else affecting them since the recent collapse of communism; so, when these Bosch-like faces had all but crushed us into the seats of the little Fiat, which was adamantly refusing to start, I turned to Miss Ciwle and in a perfectly calm tone of voice I said, "You know, when my grandmother Maria was learning to drive in a Citroen in 1925, she had a similar experience, except that the Citroen stalled on a railway crossing and from the right, that is, where the instructor, Mr Czarzasty, was sitting, the Wilno-Baranowicze-Lwów express was fast approaching from round the corner when Mr Czarszasty made a rapid assessment of the situation and said, ‘Miss Maria, let’s jump out immediately or we’ll be killed,’ so they jumped out," I went on, "and the express, although it braked, showers of sparks flying from under its wheels, completely flattened the beautiful car. So there they stood by the field crossing: my grandmother Maria and Mr Czarzasty, watching the train driver’s eyes grow bigger and bigger as he failed to find any crushed-in heads, chopped-off legs or drivers’ caps, or even a single splash of blood in this pile of tin, nickel, chrome, plush, leather and broken glass; only when he looked a little harder did he notice my grandmother Maria and Mr Czarzasty giving him a friendly wave, and a very fine scene it was," I said, reaching the finale, "because right behind them by that field road at the foot of the Eastern Carpathians stood the chapel of Our Lady of Perpetual Succour."
"Goodness, how beautiful," said Miss Ciwle, neatly sliding herself across into the driver’s seat over my knees, while I deftly performed a similar movement in the opposite direction beneath her. "Goodness, how well you tell a story," she went on, checking the gears and the ignition, "but why doesn’t it work in my dual control either, hmmm, very interesting." She finally got the engine started and, showing our entourage of drivers that most masculine, indecent and disgraceful of signs with her middle finger, she slowly advanced along the human avenue, skilfully weaving her way between the throng of our would-be tormentors, eager to flog us right there at that dreadful crossroads, that first car-driving Golgotha of mine.




minimap