Ez az oldal sütiket használ

A portál felületén sütiket (cookies) használ, vagyis a rendszer adatokat tárol az Ön böngészőjében. A sütik személyek azonosítására nem alkalmasak, szolgáltatásaink biztosításához szükségesek. Az oldal használatával Ön beleegyezik a sütik használatába.

Witkiewicz, Stanisław Ignacy: 622 Downfalls of Bungo or The Demonic Woman (622 upadki Bunga Angol nyelven)

Witkiewicz, Stanisław Ignacy portréja

622 upadki Bunga (Lengyel)

Czego jeszcze może oczekiwać od życia tłumacz, który ma już za sobą przekłady Nienasycenia i Pożegnania jesieniStanisława Ignacego Witkiewicza? Prawdopodobnie jedyne co go czeka, to dalszy żywot i potężna nuda. Chyba że ktoś mu zleci przekład pierwszej powieści "tego wariata z Krupówek", zatytułowanej 622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta...
Stanisław Ignacy Witkiewicz był jedną z najbardziej kontrowersyjnych i ciekawych, a zarazem tragicznych postaci polskiego życia kulturalnego początku dwudziestego wieku. Oryginalne poglądy, prorocza wizja historiozoficzna, odwaga i siła twórcza tego wszechstronnego artysty nie wystarczyły, żeby docenili go rówieśnicy. 622 upadki Bunga Witkiewicz napisał jako dwudziestopięcioletni młodzieniec. Z powodów osobistych (ojciec jego był przeciwny publikacji ze względu na jej zbyt autobiograficzny charakter) i cenzuralnych (młody Witkiewicz śmiało opisuje erotyczne przygody swojego bohatera) powieść ta nie ujrzała światła dziennego za życia autora i została opublikowana dopiero w roku 1972.
622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta są niewątpliwie powieścią młodzieńczą, bardzo osobistą, ale zapowiadają już w sposób ewidentny talent prozatorski, wykorzystany w pełni w jego "dorosłych" powieściach. Bungo jest książką zdecydowanie mniej pesymistyczną, nie tak nieubłaganie obłąkańczą i przez to na pewno bardziej czytelną niż późniejsza twórczość prozatorska Witkacego. Już od pierwszej strony czytelnik czuje humor i radość pisania tego polskiego enfant terrible okresu międzywojennego. Autor opisuje artystyczne dojrzewanie bohatera, swojego alter ego. Oprócz "portretu artysty z czasów młodości" mamy tutaj czysty przykład powieści z kluczem, bowiem Bungo opowiada historię nieszczęśliwego romansu Stanisława Ignacego Witkiewicza (Bungo) z wybitną, starszą od niego, polską aktorką i ówczesną femme fatale, Ireną Solską (w powieści - śpiewaczka operowa Akne Montecalfi).
622 upadki Bunga czyli Demoniczna kobieta
Koło czwartej po południu olbrzymi czarny automobil księcia Nevermore zatrzymał się przed bramą ogrodową. Mały staruszek z długimi siwymi włosami, szofer księcia, o twarzy napiętnowanej homoseksualnym zboczeniem, pobiegł po Bunga, zostawiając automobil pod ciśnieniem. Po chwili pędzili już z szybkością 60 kilometrów na godzinę w kierunku wielkich bukowińskich lasów, zamykających dalekie widnokręgi, żegnani niespokojnym wzrokiem matki Bunga, która najniesłuszniej w świecie uważała księcia za złego demona swego syna.
Książe nie był sam. Był u niego leibmedyk, doktór Riexenburg, tak zwany Przyrząd. Był to wysoki pan, ubrany bez zarzutu, całkiem czarno. Łysiejącą czaszkę, jajowato wydłużoną, okalał wieniec jasnorudych włosów, które na skroniach przechodziły w kolor żółtawo-biały. Nos miał złamany prawie pod kątem prostym, a na linii równoległej do poziomu opierały się złote okulary. Za nimi kryły się szare, przenikliwe oczy notorycznego hipnotyzera. Zmysłowe, ciągle smakujące jakby coś niezmiernie świńskiego usta, zwisające trochę nad prawie zanikłą szczęka dolną, zakrywał od góry ciemno-ognisto-rudy wąs. Człowiek ten robił wrażenie statywu od jakiegoś mierniczego przyrządu; zdawało się, że członki jego mogą być odśrubowane i włożone jeden w drugi. Przy tym miał pozór elastyczności pewnej części ciała byka. Nie można było sobie wyobrazić sytuacji, w której ten dziwny pan nie byłby na miejscu. Kiedy Bungo wchodził do małej brudnej izby, zawalonej niesłychaną ilością rzeczy pozornie nie mających ze sobą żadnego związku, dwaj dżentelmeni dyskutowali kwestię prawidłowego funkcjonowania nowo wynalezionego przez księcia motoru gazowego.
- No, oczywiście, słuchajcie (doktór miał przywilej mówienia wszystkim per "wy"), gdyby ciśnienie w cylindrze A było większe niż w rurce, którą oznaczyliśmy C1, cylinder C1 wyleciałby momentalnie w powietrze; oczywiście gdyby...
- Jak się masz, Bungo - przerwał mu książę. - Doktorze, przyjdźcie o dziewiątej, a lektor niech przyjdzie o dziesiątej.
Po wyjściu doktora książę zmienił maskę. Lubieżny uśmiech porozumienia przewinął mu się po wargach, mimo że oczy zachowały odcień pewnej zazdrości zmieszanej z podziwem i lekceważeniem: wyraz, którego nie mógł pokonać, ilekroć mówił z Bungiem o najbardziej rzeczywistym zdobywaniu życia.
- Miałeś znowu list, Bungusiu, pokaż - wyszeptał dziecinnym głosikiem. Było coś demonicznego w sztucznej słodyczy księcia. Usta jego, podobne do świeżo rozciętego dziwnego owocu, drżały z lekka, gdy Bungo z nonszalancją rzucił mu list zapełniony ostrym, kobiecym pismem.
- Donna pisze mi, że znowu mnie kocha i tęskni za moimi ustami. Pisze również, że twoja przyjaźń nie może jej całkowicie wystarczyć. List jest jednak zupełnie w twoim stylu. Słowo "istotność" użyte co najmniej dziesięć razy. Więc wpływ "istotny" ty masz na nią oczywiście - cedził z wolna Bungo, bawiąc się szprycką Pravatza, leżącą na stole obok podwiązek i dzieła Webstera Dynamics of Particles. - Widocznie twoja idealna opieka nad jej duszą (Bungo w specjalny sposób zaakcentował ten wyraz) nie jest dla niej najistotniejszą jeszcze rzeczą w życiu i chciałaby upaść po raz drugi przeze mnie, tym razem głębiej, abyś tym wyżej mógł ją potem podnieść. Powinieneś założyć dom dla upadłych dziewcząt, a mnie mianować generalnym rewizorem pokojów sypialnych - szydził dalej Bungo. Lecz książę opanował się już zupełnie.
- Otrzymałem list identyczny co do daty, o lekkiej dywergencji co do treści; racz przejrzeć - to mówiąc podał Bungowi list pozornie identyczny z poprzednim. Bungo chciwie zabrał się do czytania.
- A więc gdybyś fizycznie był tą babą, której trzeciego września robiono laparotomię, nie mogłaby cię jednak kochać, mimo całego swego miłosierdzia, nawet gdyby twoja dusza pozostała bezwzględnie tą samą - rzekł po chwili Bungo - czuję się tym mocno dotkniętym. - Obaj dostali napadu niepowstrzymanego śmiechu i tarzali się przez chwilę po brudnym posłaniu księcia, aż wreszcie ten ostatni zawołał:
- Carrajo! Zdaje się, że ruptura mi pękła - i odwinąwszy antyrupturyczny pasek zbadał kolosalną ranę z prawej strony brzucha. - Ale czytaj dalej.
Bungo czytał głośno: "Byłam dziś w teatrze. Drogi, kochany Edgarze, przebacz mi. Grał aktor tak podobny do Bunga, tak mi przypominał jego usta, że nie mogłam wytrzymać i napisałam list do niego. Wiem, że to nie jest istotne, i dlatego to piszę. Przebacz to. Jutro zacznę się skupiać na nowo i potem napiszę znowu. Druga w nocy już w łóżku to piszę). Drogi, kochany Edgarze. Już się skupiłam. Będę jutro malować owoce i starać się przezwyciężać nawet w tak drobnych rzeczach. Ściskam dłoń Twoją mocno, mocno, Twoja przyjaciółka Qerpia."
- Masz dosyć Bungusiu - rzekł książę i rzucił list do szuflady, w której leżała podejrzana szprycka, flaszka z ciemnego szkła i walało się parę brudnych kołnierzyków, kotylionowych orderów i suchych kwiatów. Obaj siedzieli przez chwilę, myśląc o przewrotności kobiet w ogóle, i zaczynała ich opanowywać tępa melancholia. Pierwszy opanował się książę.


622 Downfalls of Bungo or The Demonic Woman (Angol)

At about four in the afternoon the Duke of Nevermore's huge black automobile pulled up in front of the garden gate. The Duke's chauffeur, a little old man with long gray hair whose face bore the marks of homosexual deviation, ran up to get Bungo, leaving the motor idling. A moment later, followed by the uneasy gaze of Bungo's mother, who without any justification regarded the Duke as her son's evil genius, they were racing along at a speed of sixty kilometers an hour in the direction of the great forests of Bukowina, which enclosed the distant horizons.
The Duke was not alone. His private physician, Doctor Riexenburg, know as the Instrument, was with him. He was a tall man, impeccably dressed all in black. His balding, egg-shaped skull was encircled by a crown of bright red hair that turned yellowish whiteat the temples. His nose was broken almost at a right angle, and his gold-rimmed glasses rested on a ridge parallel to the horisontal. Behind them were lurking the penetrating gray eyes of a notorious hypnotist. His sensual mouth, which seemed to be constantly savoring something exceedingly nasty, was concealed from above by a dark-hued fiery red mustache and protruded slightly over on almost completely atrophied lowe jaw. This person resembled a tripod used to support some kind of surveying instrument; it seemed that his limbs could be unscrewed and the pieces put into one another. And moreover, he himself appeared to possess the elasticity of a certain part of a bull's anatomy. It was impossible to imagine a situation in which this strange character would be out of place. When bungo entered the small, dirty room cluttered with an astonishing number of apparently unrelated objects, the two gentlemen were discussing the correct functioning of a gasoline motor recently invented by the Duke.
"Why, of course, listen, old boy," (the Doctor had the privilege of addressing every one as`old boy') "if the pressure in cylinder A was greater than in the small tube we have called C1, cylinder B1 would blow up right away; obviously if..."
"How are you, Boungo", said the Duke interrupting him. "Doktor, come at nine, and have the readercome at ten."
After the Doctor left, the Duke changed his mask. A lascivious smile of complicity played around his lips, while his eyes retained a tinge of jealousy mixed with admiration and disdain: an expression he could not suppress whenever he talked with Bungo about the most real conquest of life.
"So you have had another letter, Bungy boy, show it to me", he whispered in a childish little voice. There was something demonic in the Duke's artificial sweetness. His lips, like a strange fruit freshly cut open, quivered slightly when Bungo nonchalantly threw him a letter covered with a woman's angular handwriting.
"Donna writes that she loves me again and longs for my lips. She also writes that your friendship cannot satisfy her entirely. The letter is, however, unmistakably in your style. The word 'essentially' is used at least ten times. So you obviously have an 'essential' influence on her", Bungo drawled slowly, playing with the Pravatz syringe lying next to some garters and Webster's tome, The Dynamics of Particles. "Evidently your perfect tutelage of her soul" (Bungo accented this word in a special way) "is not in her opinion the most essential thing in her life and she would like to fall a second time through my efforts, sinking lower this time so you could raise her even higher. You should establish a home for fallen women, and appoint me as inspector general of bedrooms", Bungo went on sarcastically. But by now the Duke had already gained complete control of himself.
"I received a letter identical as to the date, and only slightly different as to the contents; be good enough to look it over." So saying, he handed Bungo a letter seemingly identical to the other one. Bungo avidly set about reading it.
"So if you had physically been that woman who underwent a laparotomy on 3 september, she should not be able to love you, despite all of her pity, even if your soul remained absolutely unchanged", Bungo said after a moment. "I find myself hard hit by that." They were both convulsed by an attack of uncontrollable laughter and for a few moments rolled in the Duke's dirty bed linen until the latter finally cried out:
"Carrajo! I think my rupture has broken open", and unwinding his antirupture belt, he examined a huge wound on the right side of his stomach, "But read on."
Bungo read out loud. "I went to the theater yesterday. Dear, beloved Edgar, forgive me. There was an actor so like Bungo, who so reminded me of his lips, that I could not resist writing a letter to him. I know that it is not essential and that is why I am writing. Forgive me. Tomorrow I shall begin to concentrate anew and then I'll write to you again. It is two in the morning (I am writing in bed). Dear, beloved Edgar. I am already concentrated. Tomorrow I am going to paint a still life with fruit and I shall try to get control of myself, even in such trifling maters. I squeeze your hand very, very hard. Your friend, Querpia."
"That is enough for you now, Bungy boy", said the Duke and he tossed the letter into a drawer containing a suspicious looking syringe and a flask made of dark glass lying on top of several dirty collars, some tinsel decorations, and dried flowers. They remained seated for a while, thinking of the perversity of women in general, and a dull melancholy began to take possession of them. The Duke was the first to get hold of himself.




minimap