Dzieci Syjonu (Polish)
NIEMCY, NIEMCY, NIEMCY
(...) Niemcy zajęli Łańcut w
osiem dni po wybuchu wojny. Chodzili od domu do domu, bili, wyrywali brody i
brali na roboty, z których wielu nie wracało.
Rabowali wszystko co najdroższe, a miejscowi ludzie chodzili za nimi krok w
krok i czekali na rzeczy, które im Niemcy dawali. (...) Niemcy weszli do Leżajska na dwa dni przed Rosz
Haszana. Ludzie bali się
chodzić na modlitwę, bo Niemcy złapali starego Żyda, kiedy szedł do synagogi i obcięli mu brodę razem z
częścią twarzy. W drugi dzień Rosz
Haszana Niemcy podpalili
synagogę i Talmud-Torę, a potem stali i pilnowali, żeby nikt nie gasil. (...) Niemcy zajęli Niemirów 12 września, a nazajutrz przyjechał na wozach tłum
ukraińskich chłopów, mężczyźni i kobiety z workami, i zaczęli rabować żydowskie
sklepy. Delegacja gminy udała się do Niemców z prośbą o ochronę i komendant,
który się okazał Austriakiem, wysłał patrole, żeby odganiały rabusiów.
Austriacy ostrzegali nas, że wkrótce przybędą SS-owcy i wtedy będzie z nami
źle. W niedzielę 17 września przybyli prawdziwi Niemcy, którzy zaczęli bić
Żydów. W Jom Kipur już nie wolno było sie, modlić i
grupa Żydów wraz z moim ojcem modliła się po cichu na strychu, a my, chłopcy,
staliśmy na straży. Na drugi dzień przyszedł do nas oficer, wiedeńczyk, z
którym zaprzyjaźniliśmy się, i powiedzial, żeprzynosi nam dobrą nowinę, bo
nadchodzą bolszewicy. (...) Niemcy weszli do Przeworska w Rosz
Haszana i przede wszystkim
podpalili wielką synagogę. Trzy razy oblewali budynek benzyną i trzy razy ogień
gasł. Wpadli w gniew, wyciągnęli święte księgi z Arki Przymierza i podeptali
je, a gdy w końcu płomień objął budynek, robili zdjęcia. Zajęło się kilka domów
na ulicy Kazimierzowskiej, ale przylegający do synagogi bet-hamidrasz cudem
ocalał, bo wiatr wiał w przeciwną stronę. W dwa dni po Jom Kipur, Niemcy
kazali wszystkim żydowskim mężczyznom zebrać się na dziedzińcu klasztornym, za
niestawienie się groziła kara śmierci. Poszedł ojciec i mój dwudziestoletni
brat Efraim. Spodziewano się rzeczy najgorszych, a rabin Frenkiel pocieszał
ludzi, że księgi przepowiadają rychłe nadejście Mesjasza. Kazali im się ustawić
w szeregi i naczelnik niemiecki zawołał: „Gdzie jest rabin?”. Rabin się ukrył.
Niemcy zagrozili, że jeśli sie, nie zjawi, zabiją kilku Żydów. Gdy rabin
przyszedł, Niemcy wpadli w szal — wyrywali mu włosy z brody i bili aż zemdlał.
Potem bili wszystkich rózgami, kazali im pełzać i chodzić na czworakach.
Nazywało się to, że gimnastykują Żydów, a najwięcej bili starców, którzy nie
mogli podołać tym ćwiczeniom. Kiedy wszyscy już byli pobici do krwi, Niemcy
obchodzili szeregi i podstawiając hełmy kazali wrzucać pieniądze, zegarki i
wieczne pióra. (...) Niemcy weszli do Biłgoraja z jednej
strony, a z drugiej strony, w lasku, ukryli się Polacy. Strzelanina trwała całą
sobotnią noc i w niedzielę, ale w poniedziałek Niemcy zaczęli gospodarowanie.
Gdy zobaczyli brodatego Żyda, podpalali mu brodę, zrywali czapkę, z głowy i
bili. Kazali Żydom śpiewać i tańczyć, bić jeden drugiego i lżyć. Mali polscy
chłopcy biegali z Niemcami i wskazywali żydowskie mieszkania, a oni wchodzili i
zabierali, co chcieli. Po świętach Niemcy opuścili Biłgoraj i przez cztery dni
miasto pozostawało zdane na pastwę ciemnych elementów. Kiedy weszli Rosjanie,
zorganizowano milicję obywatelską, która składała się z Żydów i chrześcijan.
Bolszewicy byli w Bilgoraju wszystkiego osiem dni, ale wykupili całą żywność.
Wpychali w kieszenie płaszczów duże paczki śledzi, których widać dawno nie
jedli, ale nikomu nic złego nie robili i chętnie z każdym rozmawiali na ulicy.
Po ich odejściu znów porządek utrzymywała milicja do ponownego wejścia Niemców.
Niemcy z początku udawali, że nas nie widzą, ale po paru dniach przyjechali
gestapowcy, którzy chodzili po mieszkaniach, rabowali, bili bez przyczyny i
wygrażali, że najgorsze dopiero nadejdzie. O szóstej rano strzelali do okien, a
gdy wybiegaliśmy z domów, łapali mężczyzn do tłuczenia kamieni na szosie. (...) W Chełmie Niemcy wyprowadzili kilkuset Żydów za miasto i kazali im wykopać
sobie groby. Wśród zabitych znajdowali się najbardziej znani ludzie w mieście i
nasi dobrzy znajomi. Mama odchodziła od zmysłów z rozpaczy. W Krzeszowie Niemcy zabili wielu naszych znajomych, między innymi Manela
Zyndela, szklarza. Schwytali Mojsze Bursztajna i syna rabina i kazali im
wykopać sobie groby. Bursztajna zastrzelili, a potem powiedzieli,
szkoda kuli dla tego drugiego, może przydać się jako robotnik. Zabili także
kilka kobiet żydowskich. Rozie Bokser urwali palec razem z pierścionkiem zanim
ją zamordowali. Było to na dwa dni ni przed przybyciem Rosjan. (...) W Jarosławiu jeszcze przed Jom Kipur Niemcy zaczęli wyganiać Żydów na rosyjską stronę, grożąc, że
zastrzelą każdego, kto będzie próbował wrócić. Chowaliśmy się, sądząc, że to
minie i będziemy mogli zostać w domu, ale 27 września niemiecki komendant wydał
rozporządzenie, że wszyscy Żydzi muszą w ciągu czterech godzin przejść do
bolszewików. Gdy Żydzi z ciężkimi pakami przybyli na brzeg Sanu, Niemcy i
Ukraińcy zabierali im większość rzeczy i puszczali tylko z małymi tobołkami. Most na Sanie się chwiał, ludzie bali się wchodzić, wahających się Niemcy
wrzucali do wody. Zaraz po Sukot usłyszeliśmy strzelaninę. Wybiegliśmy i zobaczyliśmy, jak
Niemcy gonią przez rzekę, Żydów z Chełma i Hrubieszowa. Rosjanie mieli rozkaz
nikogo nie przepuszczać. Błagaliśmy rosyjskich żołnierzy, żeby ich przepuścili,
a wygnańcy wołali: „Niech żyje Stalin”, ale nic nie pomogło. Dopiero doktór,
Polak, który zajmował się sprawami uchodźców, poszedł do komendanta
bolszewickiego i wymógł, żeby przepuszczono Żydów przez granicę. Opowiadali
potem, że Niemcy strzelali do każdego, kto nie mógł nadążyć. Na samej granicy
Niemcy oświadczyli, że przejść może tylko 400 Żydów, a ponieważ było 408, to
ośmiu młodych chłopców zastrzelili na oczach wszystkich.
Source of the quotation | Dzieci Syjonu / Henryk Grynberg. - Warszawa : KARTA, 1994. |
Bookpage (from–to) | pp. 26-45. |
|
Děti Sionu (Czech)
NĚMCI, NĚMCI, NĚMCI
(…) Němci obsadili Lancut osm dní po začátku války. Chodili od domu k
domu, bili, vytrhávali vousy a brali na práci, ze které se málokdo vrátil.
Rabovali vše nejcennější a místní chodili za nimi krok za krokem a čekali na
věci, které jim Němci dávali (…) Němci vtáhli do Ležajska dva dny před Roš hašana. Lidé se báli chodit na
bohoslužby, protože Němci chytili starého Žida, který šel do synagogy, a uřízli
mu plnovous i s částí tváře. Druhého dne Roš hašana Němci podpálili synagogu i
talmud a tóru, pak jen stáli a hlídali, aby nikdo nehasil (...) Němci obsadili Niemirów 12. září a dva dny poté přijel zástup ukrajinských
venkovanů, mužů a žen s pytli, kteří začali rabovat židovské obchody. Obecní
delegace se odebrala k Němcům s prosbou o ochranu a velitel, který byl Rakušan,
vyslal patrolu, aby odháněla vykrádače. Rakušani nás varovali, že zakrátko
přijdou SS-mani, a pak s námi bude zle. V neděli 17. září přišli opravdoví
Němci, kteří začali Židy bít. Na Jom kipur se již nesmělo modlit, a tak se
skupina Židů včetně mého otce modlila potichu na půdě a my, chlapci, jsme stáli
na stráži. Druhého dne k nám přišel důstojník, Vídeňák, se kterým jsme se
spřátelili, a řekl, že nám nese dobrou novinu, protože přicházejí bolševici (…)
Němci se objevili v Przeworsku na Roš hašana a nejdříve podpálili velkou
synagogu. Třikrát polévali budovu benzínem a třikrát oheň zhasl. Popadl je
hněv, vytáhli svaté knihy z Archy úmluvy, pošlapali je a když nakonec plameny
zachvátili budovu, dělali fotky (…) Dva dny po Jom kipur Němci přikázali všem
židovským mužům, aby se shromáždili na klášterním dvoře, za neuposlechnutí
hrozil trest smrti. Šel můj otec a dvacetiletý bratr Efraim. Očekávalo se nejhorší,
ale rabín Frenkiel lidi utěšoval, že knihy předpovídají brzký příchod Mesiáše.
Rozkázali jim, aby se postavili do řad a německý velitel zvolal: „Kde je
rabín?“ Rabín se ukryl. Němci pohrozili, že pokud se neobjeví, několik Židů
zabijí. Když rabín přišel, Němce popadlo šílenství – vytrhávali mu vousy a bili
jej, až omdlel. Pak bili všechny rákoskami, nařizovali plazit se a chodit na
čtyřech. Říkali tomu, že Židy učí gymnastiku, nejvíc bili starce, kteří nemohli
tato cvičení vydržet. Když byli už všichni zbiti do krve, obcházeli Němci řady
a nastavujíce helmy přikazovali vhazovat peníze, hodinky a plnicí pera (…) Němci vtáhli do Bilgoraje z jedné strany a na druhé straně, v lesíku, se ukryli
Poláci. Přestřelka trvala celou sobotní noc i neděli, ale v pondělí již začali
Němci hospodařit. Když spatřili vousatého Žida, zapalovali mu plnovous,
strhávali čepici z hlavy a bili. Rozkázali Židům zpívat a tančit, bít jeden
druhého a plakat. Malí polští chlapci běhali s Němci, ukazovali jim židovské
byty a oni vcházeli a brali, co chtěli. Po svátcích Němci Bilgoraj opustili a
čtyři dny bylo město vydáno v plen temným elementům. Když přitáhli Rusové, byla
zorganizována obyvatelská milice, kterou tvořili Židé i křesťané. Bolševici
pobyli v Bilgoraji všehovšudy osm dnů, ale vykoupili veškeré potraviny. Cpali
si do kapes plášťů velké balíky sleďů, které, jak bylo vidět, nejedli už dávno,
ale nikomu nic zlého nedělali a ochotně s každým na ulici rozprávěli. Poté, co
odešli, na pořádek znovu dohlížela milice až do opětovného příchodu Němců.
Němci zpočátku dělali, že nás nevidí, ale za pár dnů přijeli gestapáci, kteří
chodili po bytech, rabovali, bili bez příčiny a vyhrožovali, že nejhorší teprve
přijde. V šest ráno stříleli do oken, a když jsme vybíhali z domů, chytali muže
na rozbíjení kamenů na cestě (…) V Chelmu Němci vyprovodili několik set Židů za město a rozkázali jim, aby si
vykopali hroby. Mezi zabitými byli nejznámější lidé z města a naši dobří známí.
Matka se ze zoufalství pomátla. V Krzeszowě Němci zabili hodně našich známých, mezi jinými Manesa Zyndela,
skláře. Chytili Mojše Bursztajna i rabínova syna, rozkázali jim vykopat si
hroby. Bursztajna zastřelili, a pak řekli škoda kulky pro toho druhého, může se
hodit jako dělník. Zabili také několik židovských žen. Róze Bokser urvali prst
zároveň s prstýnkem před tím, než ji zavraždili. Bylo to tak dva dny před
příchodem Rusů (…) V Jaroslawi ještě před Jom kipur začali Němci vyhánět Židy na ruskou stranu a
hrozili, že zastřelí každého, kdo se pokusí vrátit. Schovávali jsme se,
soudíce, že to přejde a budeme moci zůstat v domě, ale 27. září vydal německý
velitel nařízení, že všichni Židé musejí během čtyř hodin přejít k bolševikům.
Když Židé s těžkými zavazadly přišli na břeh Sanu, Němci a Ukrajinci jim
sebrali většinu věcí a pouštěli jen s malými taškami. Most přes San se chvěl,
lidé se báli na něj vstoupit, váhavé Němci shazovali do vody. Vzápětí po Sukot jsme slyšeli střelbu. Vyběhli jsme a viděli, jak Němci ženou
přes řeku Židy z Chelmu a Hrubieszova. Rusové měli rozkaz nikoho nepustit.
Přemlouvali jsme ruské vojáky, aby je pustili, a vyhnanci volali: „Ať žije
Stalin,“ ale nic nepomohlo. Teprve lékař, Polák, který se staral o záležitosti
utečenců, šel k bolševickému veliteli a vymohl, aby byli Židé puštěni přes
hranici. Vykládali pak, že Němci stříleli na každého, který zůstával pozadu. Na
samotné hranici Němci stanovili, že může přejít jen 400 Židů, protože jich však
bylo 408, osm mladých chlapců zastřelili před očima všech (…)
Source of the quotation | http://www.moderni-dejiny.cz/clanky/soubor/id/189/ |
|