This website is using cookies

We use cookies to ensure that we give you the best experience on our website. If you continue without changing your settings, we'll assume that you are happy to receive all cookies on this website. 

Miłosz, Czesław: Ars poetica (Ars poetica in Hungarian)

Portre of Miłosz, Czesław

Ars poetica (Polish)

Zawsze tęskniłem do formy bardziej pojemnej,
która nie byłaby zanadto poezją ani zanadto prozą
i pozwoliłaby się porozumieć nie narażając nikogo,
autora ni czytelnika, na męki wyższego rzędu.

W samej istocie poezji jest coś nieprzystojnego:
powstaje z nas rzecz, o której nie wiedzieliśmy,  że w nas jest,
więc mrugamy oczami, jakby wyskoczył z nas tygrys
i stał w świetle, ogonem bijąc się po bokach.

Dlatego słusznie się mówi, że dyktuje poezję dajmonion,
choć przesadza się utrzymując, że jest na pewno aniołem.
Trudno pojąć skąd się bierze ta duma poetów
jeżeli wstyd im nieraz, że widać ich słabość.

Jaki rozumny człowiek zechce być państwem demonów,
które rządzą się w nim jak u siebie, przemawiają mnóstwem  języków,
a jakby nie dosyć im było skraść jego usta i rękę
próbują dla swojej wygody zmieniać jego los?

Ponieważ co chorobliwe jest dzisiaj cenione,
ktoś może myśleć, że tylko żartuję
albo że wynalazłem jeszcze jeden sposób
żeby wychwalać Sztukę z pomocą ironii.

Był czas, kiedy czytano tylko mądre książki
pomagające znosić ból oraz nieszczęście.
To jednak nie to samo co zaglądać w tysiąc
dzieł pochodzących prosto z psychiatrycznej kliniki.

A przecie świat jest inny niż się nam wydaje
i my jesteśmy inni niż w naszym bredzeniu.
Ludzie więc zachowują milczącą uczciwość,
tak zyskując szacunek krewnych i sąsiadów.

Ten pożytek z poezji, że nam przypomina
jak trudno jest pozostać tą samą osobą,
bo dom nasz jest otwarty, we drzwiach nie ma klucza
a niewidzialni goście wchodzą i wychodzą.

Co tutaj opowiadam, poezją, zgoda, nie jest.
Bo wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie,
pod nieznośnym przymusem i tylko z nadzieją,
że dobre, nie złe duchy, mają w nas instrument.


Ars poetica (Hungarian)

Mindig tágas, laza formákra vágytam,
ne legyen túl költészet, se túl próza,
a megértést szolgálja, senkit se téve ki,
se szerzőt, se olvasót, fennköltebb gyötrelemnek.

A költészet mélyén ott a szégyen:
fakad valami belőlünk, s nem tudtuk, hogy bennünk honol,
pislogunk, mintha tigris ugrott volna ki jobbkezünkből
s megállna fényben, farkával csapkodva oldalát.

Joggal mondják ezért, hogy a verset démon diktálja,
túlzás, hogy égi angyal.
Bajos megérteni, honnét a költők gőgje,
ha szégyellik, hogy démonuk kilátszik.

Melyik észlény óhajtana lakóhelyévé válni démonoknak,
kik benne otthonosan mozognak, ezerféle nyelvet beszélnek,
s az sem elég, hogy száját s kezét ellopják,
maguk kedvére akarják alakítani végzetét.

Mivel korunkban a betegeset értékelik,
valaki azt hiheti, tréfálok csupán,
kitaláltam mégegy módot,
hogy a művészeten ironizáljak.

Hajdan a bölcs könyveket szerették,
ezek segítettek elviselni a kínt, a kudarcot.
Merőben más, mint belémerülni
a bolondházból származó megannyi műalkotásba.

De a világ más, mint amilyennek mutatkozik,
és mink is mások vagyunk, mint lázálmainkban.
Az emberek megőrzik hallgatag tisztességüket,
rokonság-szomszédság megbecsülését.

A költészet haszna, hogy eszünkbe hozza,
míly nehéz megmaradnunk ugyanazon személynek,
mert házunk nyitva, nincs kulcs,
láthatatlan vendégek járnak be-ki.

Amit itt dadogok, nem költészet.
Verset írni csak ritkán s kelletlen szabad,
elbírhatatlan kényszer alatt, abban a reményben,
hogy jó és nem rossz szellemek eszközei vagyunk. 



Source of the quotationCzesław Miłosz: Múzsáim palotája, p. 117–118.

minimap